5 rzeczy, do których ciężko się przyzwyczaić w Holandii

wpis w: Holandia | 4

Życie w Holandii ma naprawdę w sobie sporo pozytywów i uroku. Dobry standard życia, mili ludzie, zadbane miejsca, ogólny luz. Nie ma chorych ambicji, biedy bijącej po oczach ani jakichś straszliwych niedogodności.  Są jednak pewne szczegóły, które zaakceptować mi idzie pod górkę. Co z przyjemnością zmieniłabym w krainie wiatraków, gdybym miała czarodziejską różdżkę?

1. Pogoda.

„Zamawiam słońce na dwa miesiące i tylko pod drzewami cień (…)” – ach, żeby tu chociaż lato było pewnikiem dobrej pogody! Holandia to kraj nieprzewidywalny, jeżeli o warunki atmosferyczne chodzi. Z jednej strony wahania temperatur nie są duże, za to z drugiej pogoda zmienia się jak w kalejdoskopie. Nauczyciel mojej koleżanki Greczynki ujął to tak: „Nie podoba Ci się pogoda w Holandii? Wróć za 15 minut”. Facet miał świętą rację. Tutaj słoneczny poranek nic nie gwarantuje, tak samo jak porywisty wiatr czy nagła ulewa – wszystko może się szybko zmienić, co czasami może doprowadzać do szału. Zmienność jest na porządku dziennym, niestety z tendencją do opadów i zachmurzenia… Ja jestem na baterie słoneczne, więc ten brak dostatecznej ilości światła bardzo odbija się na moim nastroju… I  bardzo często marzę o tym, żeby zamieszkać gdzieś indziej.

2. System medyczny.

Ten punkt, jak każdy inny jest oczywiście subiektywny. Być może wiele innych osób ma kompletnie inne doświadczenia i podejście w tym temacie.  Jeżeli o mnie chodzi to irytuje mnie chodzenie do lekarza rodzinnego z każdym problemem. Potrzebuję się umówić do ginekologa? Nie mogę. Najpierw muszę iść do lekarza rodzinnego, który ewentualnie skieruje mnie do specjalisty… Ja wiem, że w Polsce też tak łatwo od ręki się do specjalisty nie można dostać, no ale skoro już płacę w Holandii wysoką comiesięczną stawkę za prywatne ubezpieczenie, to chciałabym sobie darować marnowanie czasu podczas nic nie wnoszących wizyt u mojego doktora i po prostu od razu przejść do sedna. Myślę, że gdyby to lepiej przemyśleć to również byłoby korzystne dla lekarzy rodzinnych, którzy są przepracowani, zarobieni i bardzo często nieosiągalni, więc trzeba się potem mega nagimnastykować żeby umówić się na wizytę – nie ma zmiłuj dla hipochondryków ani osób dmuchających na zimne!

3. Jedzenie.

To już ponad 2 lata, a ja dalej uważam, że kuchnia holenderska jest paskudna. Oczywiście gdy wybierzemy się do drogiej restauracji jesteśmy w stanie zjeść smakowicie i satysfakcjonująco, ale co by tu powiedzieć… W porównaniu z wieloma innymi krajami, choćby Polską, Włochami, Grecją, Czechami… Szału w Holandii nie ma. Gdzie się podziały te pyszne pierogi z baru mlecznego, wybitna pizza za 5 euro i pomidory, które mają smak? To jest naprawdę coś, co czasami mnie smuci, bo jeżeli chcę kupić dobre pieczywo, to tylko we francuskiej piekarni, kefir w tureckim markecie, ogórki na polskim dziale w Jumbo, a jakbym tak zapragnęła dobrych kabanosów, kiełków i innych dóbr, które normalnie mogłabym kupić wszędzie, no to… mogę sobie tylko pomarzyć. Ludzie też jakoś nie mają tej smykałki do gotowania, nie potrafią dobrze przyprawiać, nie wykazują weny… Wszystko jest takie…płaskie. To bardzo dziwne zważywszy na fakt, że Holandia jest państwem wielokulturowym, mającym dostęp do wszelakich produktów, więc raczej można by się spodziewać, że będzie bogate kulinarnie.

4. Brak gór.

Nie, nie jestem jakąś zagorzałą fanką wspinaczki, ale gdy wszystko wokół mnie jest płaskie, to po prostu stwarza to wrażenie nudy. Co prawda większość mojego życia mieszkałam w płaskiej części Polski, to jednak góry zawsze się raz na jakiś czas pojawiały na mojej drodze, były do zdobycia, wystarczyło wsiąść w pociąg/samochód na parę godzin i już!
Uważam Holandię za piękny kraj pod względem architektury, ale jeżeli chodzi o przyrodę, to jednak brakuje tu jakiejś takiej dzikości.  Może to nie tylko kwestia braku gór, ale również poukładania i swego rodzaju powtarzalności?

5. Zdystansowani ludzie.

Bardzo lubię Holendrów, ale trudno jest się do nich zbliżyć. Poza rodziną mojego partnera i może garstką osób, większość moich przyjaciół i znajomych to osoby z innych krajów. Nie narzekam, bo nie mam jakiegoś parcia na konkretne nacje i nawiązywanie konkretnie z nimi relacji, ale po prostu tęskno mi czasem do spontanicznych znajomości, wypadów i ogólnie klimatu, który miałam w Polsce. Zdaję sobie sprawę, że z wiekiem coraz trudniej o nowe relacje, ale mimo wszystko odnoszę wrażenie, że kultura i ten słynny holenderski indywidualizm też grają tutaj sporą rolę.

Czy o czymś zapomniałam? Pewnie tak, ale to te najtrudniejsze do zgryzienia orzeszki. Czekam na Wasze wrażenia.

4 Responses

  1. Kinga

    Nie moge sie nie zgodzic. O ile na pogode nic nie poradzisz to juz system medyczny jest mega denerwujacy. na brak gor (poza wyzynami w Limburgii tez poradzic nie mozna, ale mnie jako Krakowiance tych gor straszliwie brakuje, lapie sie na ty,, ze patrze na chmury i wyobrazam sobie, ze to gory. Jedzenie tez iscie kalwinskie, ale w sumie czlowiek moze gotowac co chce, przyzwyczailam sie.

    • Magdalena

      Cześć Kinga,
      To prawda – do wszystkiego się można przyzwyczaić, ale na pewno na wszystko potrzeba po prostu czasu. Ponarzekać jednak zawsze można :D

    • Magdalena

      Niby tak,ale tutaj tak przeraźliwie wieje…przewiewa człowieka na wskroś :( plus duża wilgoc…

Zostaw Komentarz