Dawno nie pisałam, co w holenderskiej trawie piszczy… Wynika to po trosze z faktu rozpoczęcia przeze mnie nowej pracy, a trochę z powodu wakacji i podróży z tym związanych. Opuścić Holandię na 2 tygodnie i już człowiek ma zaprzątnięty umysł inną kulturą… ;p
W artykule „9 dziwnych nawyków Holendrów” nie znalazł się jeden mały, ale jakże istotny szczegół. To jemu chciałabym poświęcić dzisiejsze 5 minut. Chodzi o kalendarz urodzin! Rzecz praktyczna, niezbędna w wyposażeniu prawdziwego Holendra. Jak wiadomo „rasowi” Holendrzy starają się mieć wszystko zaplanowane i poukładane, wszelkie spontaniczne propozycje spotkania kończą się zaglądaniem do agendy i planowaniem aktywności. Nie powinien zatem nas dziwić kalendarz z urodzinami całej rodziny i najbliższych przyjaciół (z naciskiem na rodzinę – Holendrzy raczej kumają się ze swoimi). Co bardziej zaskakujące to raczej miejsce honorowego kalendarza…
Gdzie Holendrzy umieszczają kalendarz z ważnymi datami? W toalecie!
Nie mam nic przeciwko, jestem tolerancyjna:D, ale dla mnie zawsze miejscem na notatki, karteluszki i sprawy organizacyjne była kuchnia lub biuro. Nic z tych rzeczy! W Holandii kalendarz znajdziemy w toalecie – najwidoczniej jest to odpowiednie miejsce i dobry moment na to, żeby uzmysłowić sobie, że nasza ciocia ma dzisiaj przecież urodziny! Ah ta praktyczność!
Do pozostałych przedmiotów, które składają się na niezbędnik Holendrów należą:
zapasowe światełka do roweru,
mini-ręczniczek zakładany na rękę niczym rękawica do kąpieli,
agenda (w telefonie lub notatniku),
kowbojskie buty :D
A na koniec żeby było zabawniej: w mojej toalecie także wisi kalendarz z urodzinami oraz IMIENINAMI (w końcu jestem przecież Polką!) całej rodziny. Jak widać dałam się namówić na ten dziwaczny zwyczaj. Niestety w moim przypadku się to nie sprawdza – kompletnie nie przywiązuję wagi do zaznaczonych świąt w kalendarzu w wc… Może kiedyś wejdzie mi to w krew, ale jak na razie kalendarz ten jest dla mnie przez większość czasu niewidzialny.
Zostaw Komentarz