Po czym rozpoznać fakt, że zaaklimatyzowałeś się na emigracji?

wpis w: Emigrantka, Holandia, Inne, Wyróżnione | 0

Początki życia w nowym kraju bywają różne – jedni zachłystują się zmianą i do wszelkich nowości podchodzą euforycznie, inni są rozczarowani, a jeszcze inni czują się kompletnie zagubieni. Ja w moich pierwszych miesiącach w Niderlandach byłam raczej smerfem marudą i wszystko, co mi się nie podobało widziałam w ostrzejszych barwach. Po pewnym jednak czasie te różnice przestają mieć znaczenie, a wręcz przestajemy je zauważać. Jak rozpoznać fakt, że jesteśmy już „swojakami” na obcym lądzie? 

1. Pomimo, iż nie opanowaliśmy jeszcze języka, to jesteśmy w stanie zrozumieć komunikaty miejskie, ogarniamy zakupy internetowe w języku danego kraju (już nie szukamy gorączkowo angielskiej wersji strony!), rozumiemy etykiety produktów w marketach, dziarsko witamy i żegnamy pana kierowcę w autobusie dźwięcznym „Hoi!”, a gdy znajomi obgadują nas za plecami jesteśmy w stanie wyłapać pewne istotne informacje. Nieobce nam są pewne kluczowe nazwy i zwroty, jak np. Urząd Miejski czy Ubezpieczenie Zdrowotne, a prowadząc konwersacje przeplatamy ze sobą dwa języki.

2. Jeżeli krajem naszej wyprowadzki jest Holandia, to zapewne odzwyczailiśmy się chodzić. Przecież wszędzie można szybciej się dostać rowerem! Po ostatnim spacerze miałam bóle mięśni nóg w takich miejscach, których bym się nie spodziewała, podczas gdy 26 km dziennie na rowerze nie kończy się już od dawna zakwasami.

3. Narzekamy nie na to, co inne niż w kraju naszego pochodzenia, ale na te same rzeczy, co tubylcy – „Gówniany pociąg – znowu 5-minutowe spóźnienie”, oblodzone drogi, więc się rower ślizga, te sprawy.

4. Ludzie wydają się jacyś tacy bardziej swojscy.

5. Rozpoznajemy naszych sąsiadów, mamy kolegów z pracy i bliższych przyjaciół, z którymi spędzamy szalone wieczory ;-)

6. Znamy wszystkie regionalne marki, sklepy i dobra narodowe. Nawet udaje nam się czasem znaleźć coś dla siebie.

7. Przestajemy przeliczać euro na złotówki.

8. Ogarniamy dobrze topografię naszego miasta (ok, to jeszcze nie ten level, żeby wyrywkowo znać nazwy ulic, ale jest postęp). Wiemy gdzie iść na ksero, gdzie zjeść najlepsze frytki, gdzie kupić duperele do domu itd.

9. I ostatni, najważniejszy punkt – wszystko to, czego się nauczyliśmy i do czego się przyzwyczailiśmy nie działa nam na nerwy, a wręcz sprawia przyjemność!

KONIEC.

Zostaw Komentarz