„Mamy naprawdę tylko jedno życie, dlaczego miałabym nie spełniać moich marzeń? Przecież nikt ich za mnie nie spełni…. ” – rozmowa z Martą, właścicielką bloga Matka Polka-Holenderka

wpis w: Emigrantka, Inne | 1

Z Martą znamy się z Klubu Polek na Obczyźnie, ale tak naprawdę nawiązałyśmy ze sobą kontakt poprzez grupę o Portugalii. Świat jest mały! Otóż obie żyjemy w Holandii i obie jesteśmy zakochane w tym najdalej wysuniętym na zachód kraju Europy. O ile moje marzenie musi póki co zaczekać, Marta opuszcza kraj wiatraków na rzecz Portugalii już wkrótce! Z czystej ciekawości chciałam porozmawiać z tą „Matką Polką-Holenderką” i udało mi się zadać Marcie parę pytań na temat jej przeprowadzki. Optymizm bijący z jej odpowiedzi może być prawdopodobnie inspiracją dla wielu innych osób zmagających się z podobnym dylematem. Marta pokazuje, że każda emigracja może być piękna i że tak naprawdę to tylko od nas zależy, czy zdecydujemy się iść za głosem naszego serca…

Czy jesteś szczęśliwa w Holandii?

Tak, bardzo! Choć początki i pierwsze lata w tym kraju były dla nas bardzo ciężkie, do końca życia będę miała wdzięczność w sercu za ten czas, który tu spędziłam. Za to, że moje dzieci się tu urodziły, wychowały, że mogły chodzić do szkoły i zdobyły nie tylko znajomość języka, ale wiele cennych umiejętności. Za to, że mogłam poznać inną kulturę, inne zwyczaje, a przede wszystkim za wszystko, czego mogłam się nauczyć. Za ludzi, których spotkałam, za wszystkie doświadczenia. Holandia to dobry kraj, w którym bardzo wygodnie się żyje. To kraj, w którym wszystko jest świetnie zorganizowane i który zapewnia obywatelom wygodę funkcjonowania w społeczeństwie. Każdy element życia społecznego jest wygodnie przygotowany od A do Z.

Opowiedz trochę o miejscu, w którym mieszkasz.

Obecnie mieszkamy w malowniczej, spokojnej wsi na przedmieściach Hoorn, pięknego zabytkowego miasteczka nad jeziorem IJselmeer, 40 km na północ od Amsterdamu. Nasza wieś ma wszystko, czego potrzeba: dobrą szkołę, restaurację i remizę strażacką, a domki wyglądają jak z bajki. W kwietniu i w maju mogę podziwiać pola tulipanów, którymi szczyci się ten region. W ciepłych miesiącach wieczorem słychać jedynie żaby, których kumkanie rozlega się z pobliskich kanałów oraz kaczki, przelatujące nad naszym domem w kluczach. Z okien mogę obserwować konie pasące się nieopodal, a zaraz za domem rozciągają się pola ze ścieżkami pieszymi, rowerowymi i konnymi. We wsi mieszka mnóstwo dzieciaków, a wszystkie są w tej samej szkole, do której oczywiście jeżdżą rowerami. Jest tu bardzo bezpiecznie, dzieci mogą się bawić na placu zabaw i szaleć po okolicy, pływać łódkami po kanałach. Nieustannie przez nasz dom przewijają się pielgrzymki koleżanek naszych córek. To cudowne, spokojne miejsce, które dało mi dużo radości i spokoju przez kilka ostatnich lat.

Skąd zatem pomysł na wyprowadzkę do Portugalii?

Moim marzeniem od zawsze było zamieszkanie na Półwyspie Iberyjskim. Jeszcze przed przeprowadzką do Holandii mieliśmy okazję pomieszkać przez okres paru miesięcy w Hiszpanii. Te kilka miesięcy wystarczyło, aby zakochać się w tym kraju. Jakiś czas temu odkryłam jednak Portugalię i to dopiero była miłość od pierwszego wejrzenia! Jestem kompatybilna z tym przepięknym miejscem o bogatej kulturze i gastronomii (jedzenie jest ważne, hihi), „krajem łagodnych obyczajów”. Portugalia gra w mojej duszy i wiem, że nie zaznam spokoju, póki w niej nie spocznie moje serce :D

readytobefine

Co najbardziej Cię ekscytuje na myśl o tym, że już wkrótce zamieszkasz w nowym, wymarzonym kraju?

Ponieważ czuję się w Portugalii jak u siebie, to mam uczucie, jakbym po długim czasie wracała do domu, mimo, że nigdy tam jeszcze nie mieszkałam! Holandia jest świetna i na zawsze zostanie w moim sercu. I mimo, że zostawiam tu wspomnienia i wszystko to, czego nauczyliśmy się jako rodzina, cieszę się, że stoją przede mną kolejne lata, które ubogacą nasze wnętrze. Cieszę się również na naukę portugalskiego, a ponieważ kocham języki, możliwość zgłębiania tego pięknego romańskiego języka będzie na pewno dużą radością. Dla dzieci będzie to również kolejny język obcy, więc myślę, że szybko wsiąkną w portugalski klimat i już niedługo zamiast „goede morgen” będą się witać „bom dia”.

Jak na tę rewolucję reagują Twoi najbliżsi?

Mój mąż jest przeszczęśliwy. Będziemy mieszkać niedaleko górzystych terenów, gdzie będzie mógł realizować swoje hobby. Dzieci są podekscytowane, trochę się boją nowych wrażeń, nowej szkoły i koleżanek, ale odziedziczyły wędrowniczą duszę po mamie, więc się cieszą. Poza tym przepadają za pasteis de nata, a tam tych pyszności w bród! Moja mama uwielbia Holandię i jest u nas co najmniej dwa razy w roku, bardzo dobrze się tutaj czuje. Myślałam, że będzie „zawiedziona”, że się wyprowadzamy, ale bardzo się cieszy z naszej decyzji, bo ona jest szczęśliwa wtedy, gdy my jesteśmy szczęśliwi! Byłam z mamą w zeszłym roku w Lizbonie, Fatimie, Sintrze oraz okolicach i całym sercem pokochała ten kraj i już nie może się doczekać, jak nas tam odwiedzi. Mówi: „Latałam do Was do Amsterdamu, to będę latać do Porto, co za różnica!”

Za czym będziesz tęsknić z Holandii?

Za cudownym niebem i chmurami, które w każdej minucie są inne (nie dziwię się, że ten kraj inspirował tylu malarzy), za tęczą, która pojawia się tu bardzo często. Za rowerami, za ścieżkami rowerowymi, ogółem za kulturą rowerową, za ulicami, na których pierwszeństwo zawsze ma rowerzysta i jest on szanowany. Za tym, że moje dzieci mogą jeździć na rowerach do szkoły i wiem, że nikt ich nie rozjedzie. Za luźnym podejściem Holendrów do wszystkiego, za załatwianiem spraw w spokoju, za brakiem hierarchii w pracy, gdzie każdy każdemu jest równy. Za wspaniałymi, kochanymi nauczycielkami moich dzieci.

readytobefine

*holenderskie niebo

A czy jest coś polskiego, czego Ci brakuje na obczyźnie?

Przez pierwsze lata brakowało mi przyjaciół. Teraz mam w Holandii mnóstwo przyjaciół (głównie z Polski) i cieszę się z ich obecności. Brakuje mi polskiej spontaniczności, bezinteresowności i umawiania się ad-hoc na kawę, bez planowania miesiące do przodu w agendzie. Brakuje mi bezwietrznej pogody przez 300 dni w roku. Dlatego jadę do Portugalii, gdzie wieje mniej, jest więcej słońca i spontaniczności.

Co byś powiedziała innym osobom mającym dylemat zmiany kraju?

Gdy ktoś mnie pyta, skąd mam odwagę rzucić wszystko i jechać na drugi koniec Europy z mężem, trójką dzieci, zwierzęciem domowym, pianinem i całym dobytkiem, mówię: „Nie jestem kotem-mam tylko jedno życie. I chcę, aby było spełnione i wartościowe.” Mamy naprawdę tylko jedno życie, dlaczego miałabym nie spełniać moich marzeń? Przecież nikt ich za mnie nie spełni…. Warto ryzykować, naprawdę. Mam dwie ręce, dwie nogi i co nieco w głowie, zawsze sobie dam radę. A dla dzieci nie jest to żadna krzywda, żaden kurs językowy nie da im takiej możliwości nauki języków, jak mieszkanie za granicą, takich horyzontów i doświadczeń.

Gdyby nie Portugalia, to…

.. to pewnie zostałabym w Holandii, bo nie jest nam tu źle. To nie jest tak, że nie chcemy tu mieszkać, że przed czymś uciekamy. Wręcz przeciwnie. My po prostu chcemy mieszkać w Portugalii! :) Myślę, że ten kraj gdzieś tam od dawna kołatał w moim sercu. Po ukończeniu studiów zdawałam na kolejne studia właśnie na portugalski na UJ w Krakowie, jakby przeczuwając, co może mnie spotkać w życiu. Dostałam się jednak wtedy na język hiszpański- widocznie Portugalia musiała jeszcze trochę poczekać. Teraz od roku uczę się przez Skype języka portugalskiego i czuję, jakbym się uczyła swojego drugiego ojczystego. To cudowne uczucie oraz przeczucie dobra, które nadchodzi.

Wszystkie zdjęcia pochodzą z kolekcji Marty i jej rodziny.
Jeśli nie znasz bohaterki wywiadu, zajrzyj na jej blog: http://matkapolkaholenderka.com/ 

One Response

Zostaw Komentarz